Tym razem postanowiłem opisać proces powstawania zabawki – drewnianego samochodu. Całość projektu zrealizowałem wyłącznie narzędziami ręcznymi bez prądu.
Do dyspozycji miałem jesionową kantówkę o przekroju prostokąta 4 x 4,5 cm. Mając na względzie, że koła auta będą miały średnicę 3,5 cm oszacowałem mniej więcej pożądane proporcje samochodu i uciąłem z kantówki kawałek o długości 17,5 cm. Rozmiary były do zaakceptowania więc obyło się bez strugania zgrubnego i od razu po upewnieniu się, że zachowane są kąty proste, mogłem przejść do obróbki tego elementu, który był przeznaczony na podstawowy element nadwozia.
Pracę zacząłem od nawiercenia otworów. W sumie, w tym kawałku, do nawiercenia było 6 otworów. 4 otwory na głębokość ok. 1 cm – te pod reflektory i słupki podtrzymujące dach oraz dwa przelotowe na osie do kół. Wszystkie otwory wierciłem ręczną korbą ze świdrem 8 mm.
Na pierwszy ogień poszły otwory pod reflektory. Wiercone od czoła mniej więcej w połowie wysokości, rozłożone równolegle do dłuższego boku.
Kolejne były otwory przelotowe na osie. Szydłem zaznaczyłem miejsce wiercenia mniej więcej 1 cm ponad linią podwozia. Tylna oś rozmieszczona 2,5 cm od tyłu samochodu, a przednia 4 cm od przodu auta.
Przelotowe otwory poszerzyłem delikatnie okrągłym pilnikiem iglakiem, dzięki czemu umieszczone w nich osie – sosnowe kołeczki 8 mm – będą mogły się swobodnie obracać. W planach było zamontowanie w aucie przedniego zderzaka tuż pod reflektorami więc korzystając z ręcznej piły wyciąłem odpowiedni fragment. Wykonałem dwa proste cięcie. Od czoła na głębokość 1,5 cm i od podwozia na głębokość 1 cm.
Ostatnie otwory nawiercone z góry miały być przeznaczone na słupki podtrzymujące dach. Ich środek umieszczony był 7,5 cm od tyłu auta i 1 cm od krawędzi bocznych.
Żeby nadać autu bardziej obłych kształtów postanowiłem delikatnie zwęzić i zaokrąglić przód samochodu, maskę, tę część z nawierconymi otworami pod reflektory i fragmentem wyciętym pod zderzak. Większość materiału zebrałem szerokim dłutem i wszelkie nierówności wyrównałem tarnikiem i pilnikiem. Tak przygotowane jesionowe nadwozie przeszlifowałem na gładko papierami ściernymi kończąc na papierze o gradacji 220.
Kolejnym etapem było przygotowanie kółek. Do tego celu posłużył mi stary, solidny, bo 3,5 cm średnicy, bukowy kij od łopaty przeznaczony do wyrzucenia. “Nie wyrzucaj, wykorzystaj!” :) Wałek starannie wyszlifowałem i uciąłem z niego 4 plasterki o grubości 2 cm. W środku każdego plasterka wywierciłem na wylot otwór 8 mm średnicy do zamocowania osi.
Wyposażony w koła mogłem się zabrać za zrobienie nadkoli. I to był najbardziej wymagający element tej realizacji. Jako materiał posłużyła mi bukowa listewka o grubości około 1,5 cm (stara boazeria). Przygotowałem sobie dwa elementy o długości 17 cm. Najpierw wyrównałem powierzchnię strugiem płaszczyznowym i w ten sposób odchudziłem listewki do grubości 1 cm.
Na listewkach rozmieściłem koła zachowując pomiędzy ich środkami odległość 11 cm, bo taka też jest odległość pomiędzy otworami na przednią i tylną oś w jesionowym kawałku nadwozia. By zapewnić kołom (3,5 cm średnicy) odpowiedni odstęp od nadkola zdecydowałem się na nawiercenie otworów wiertłem nastawnym, szerokich na 5 cm.
Tak przygotowane listewki odpowiednio przyciąłem ręczną piłą, nadając im pożądanego kształtu. Przestrzeń pomiędzy nadkolami naciąłem piłą i wybrałem dłutem. (Gdybym dzisiaj robił taki samochód pewnie zamiast nacinania i dłutowania zdecydowałbym się na wycięcie tego środka ręczną piłką włosową.) Wszelkie nierówności po cięciu i dłutowaniu wyrównałem tarnikiem, pilnikiem i papierami ściernymi (do 220).
Następnym w kolejności istotnym elementem konstrukcyjnym był dach. Do jego zrobienia wykorzystałem dębową deskę o grubości ok 2,5 cm. Najpierw uciąłem fragment o długości ok. 9 cm i wyrównałem powierzchnie strugiem. Następnie przyciąłem bloczek na pożądaną szerokość, czyli 4,5 cm, tak jak szerokość jesionowej części nadwozia. Za pomocą ręcznej piły i dwóch cięć, jednego wzdłuż od czoła i drugiego pod kątem od spodu wyciąłem „miejsce dla kierowcy”. Przymierzając się do cięć nie robiłem jakichś szczegółowych pomiarów. Chciałem jedynie by dach proporcjami pasował do pozostałych elementów. I tak oto górna część ma grubość niewiele ponad 1 cm, a ten fragment, który będzie sklejony z jesionową częścią, grubość 2,5 cm. By nadać autu trochę indywidualnego stylu uciąłem jeszcze rogi.
W dachu, od jego spodniej części wywierciłem jeszcze płytkie (około 0,5 cm) otwory na kołeczki – słupki podtrzymujące. W takich miejscach, aby pokrywały się z otworami pod słupki w jesionowej części nadwozia, czyli 7,5 cm od tylnej krawędzi i centymetr od krawędzi bocznych. Wszystkie nierówności i kanty potraktowałem tarnikiem, pilnikiem i papierami ściernymi kończąc na gradacji 220.
Do przygotowania został jeszcze zderzak. Bardzo prosty element, który również wykonałem z bukowej listewki odchudzonej strugiem do 1 cm grubości. Przygotowałem z niej kawałek w kształcie prostokąta 6 cm na 2 cm, a następnie tarnikiem zaokrągliłem z jednej strony oba rogi przy dłuższej krawędzi.
W końcowym etapie projektu zostało jeszcze przygotować sosnowe kołeczki 8 mm by z ich pomocą „spiąć” zabawkę. Kołeczki będą wykorzystane w 3 miejscach. Krótkie kołki, o długości takiej by po wetknięciu w otwory, wystawały z nich na kilka milimetrów, trafią na przód samochodu jako reflektory. Kołeczki o długości ok. 2,5 cm zostaną przeznaczone na słupki łączące dębowy dach i jesionową część nadwozia. Kołeczki o długości ok. 7,5 cm zostaną przeznaczone na osie samochodu. Zostaną one przełożone przez delikatnie poszerzone pilnikiem iglakiem otwory przelotowe w jesionowym nadwoziu, a na ich obu końcach, po obu stronach auta zostaną przyklejone koła.
Żeby nadać zabawce indywidualnego charakteru nadkole i zderzak pokolorowałem bejcą wodną w kolorze ciemnego orzecha, a koła z zewnętrznej strony w okolicy otworu potraktowałem ręcznym pogłębiaczem stożkowym uzyskując kształt przypominający lejek.
Przed przystąpieniem do klejenia wszystkie elementy jeszcze raz starannie przeszlifowałem papierami ściernymi upewniając się, że są nienagannie gładkie. Części skleiłem wykorzystując klej do drewna i ściski stolarskie. Gdy klej wysechł przystąpiłem do wykończenia. Najpierw nałożyłem olej lniany. Potem pomalowałem całość politurą na szelaku rubinowym. Następnie wełną stalową 000 nałożyłem pastę woskową.
A tak wygląda samochód po sklejeniu i wykończeniu…
Fajne,ale trzeba być na emeryturce chyba,choć i tam brakuje czasu na takie … albo spore konto dewizowe,full czasu,to i tak wolałbym spędzac go inaczej. \Ale fajne !!!
Na pewno czasochłonne zajęcie. Ale też bez przesady :) Na prawdziwą pasję zawsze znajdzie się chociaż parę godzin w całym tygodniu. Nie ma przecież obowiązku żeby wszystko zrobić za jednym zamachem w 24 godziny :)
Piękne rzemiosło, teraz już fabryki nie robią takich zabawek…
Samochodzić pierwsz klasa, mozna wykonac cała kolekcję, tak dla siebie aby miec co postawic na półce niekoniecznie w mieszkaniu a w warsztacie. Jak na dzieło bez uzycia prądu efekt bardzo pozytywny. Warto nabywac umiejętności i twórczo myśleć aby nie popaść w beznadzieję. Wspaniała praca! Brawa dla rzemieślnika!
Ale czad!
Wielkie dzięki za dobre słowo.
Za szerokie opony do tych nadkoli, ale taka dziś moda tuningowców. :) Żartowałem.
Piękna robota! Do tego ręczna – szacunek! Dzięki takim jak Ty,
przetrwają dawne umiejętności. Jesteś wzorem dla dzieci.
Kłaniam się nisko.
Dzięki :) Nie mogę się doczekać, aż chłopcy podrosną, żeby zabrać ich do warsztatu :)