Cześć i czołem!
Do napisania dzisiejszego postu natchnęła mnie propozycja współpracy, którą dostałem jakiś czas temu (o czym napisałem nieco szerzej pod koniec postu). Na początek jednak chciałem się pożalić na ciężki los majsterkującego okularnika.
Kto nosi okulary, ten doskonale wie, że zawsze jest to jakiś dyskomfort. Zimą często parują, latem nie pozwalają założyć okularów przeciwsłonecznych, a na basenie trzeba je zostawiać w szafce, więc człowiek staje się prawie ślepy. Z perspektywy majsterkowicza noszenie pingli bywa jeszcze bardziej upierdliwe, bo przeważnie mocno przeszkadzają w czasie pracy.
Sam najczęściej staję przed wyborem – pracować w swoich zwykłych okularach, czy je ściągnąć i założyć okulary ochronne. Początkowo starałem się stawiać na bezpieczeństwo, ale jednak mimo stosunkowo niewielkiej wady wzroku (-1,5 na każdym oku) bez okularów korekcyjnych pracuje mi się bardzo ciężko…
O ile przy jakichś zgrubnych pracach (szlifowanie drewna, itp.) mogę sobie pozwolić na ściągnięcie okularów korekcyjnych, o tyle przy bardziej precyzyjnych pracach zaczynam się czuć niepewnie i najczęściej przedkładam komfort pracy nad bezpieczeństwo moich oczu. I niestety skutkuje to stosunkowo regularnymi wizytami w szpitalu na oddziale ocznym :D
Pierwsza wizyta w szpitalu…
Pierwszą poważniejszą przygodę miałem w 2012 roku. Podczas pracy wpadł mi do oka stalowy wiór, którego początkowo nawet nie poczułem. Wlazł on jednak gdzieś pod powiekę i po pewnym czasie zaczął korodować. Ból nasilał się dosyć szybko. Zanim dotarłem do szpitala nie byłem już w stanie patrzeć ani jednym, ani drugim okiem (ból tak mocno promieniował, że także w drugim oku miałem silny światłowstręt).
Sama wizyta w szpitalu bolesna nie była – szybkie znieczulenie, wydłubanie wióra, przepłukanie oka, opatrunek i do domu. Po drodze jeszcze szybka wizyta w aptece, a później tydzień biegania z opatrunkiem na oku…
Obiecałem sobie wtedy, że to był ostatni raz, kiedy pracowałem bez okularów ochronnych. Nawet następnego dnia kupiłem sobie od razu okulary, które mogłem zakładać jednocześnie z okularami ochronnymi.
Obiecanki – cacanki, a życie pisze swoje scenariusze ;) I jak to w życiu bywa – okulary ochronne założyłem kilka razy, ale w podwójnych szkłach pracowało mi się niewygodnie, więc szybko schowałem je do szuflady i dalej pracowałem tylko w swoich korekcyjnych. Na efekty tej wspaniałej decyzji nie musiałem długo czekać i znowu wylądowałem na oddziale ocznym z wiórem w oku ;)
Powtórka z tych kilku dni cierpienia ponownie skłoniła mnie do głębokich i szczerych postanowień większej troski o swój własny wzrok.
A może soczewki kontaktowe?
Kombinowanie z zakładaniem podwójnych okularów (korekcyjnych i ochronnych) było dla mnie męczące. Korekcyjne zamknięte w ochronnym “termosie” dosyć szybko mi parowały, co dodatkowo doprowadzało mnie do szału…
Wykombinowałem zatem nowy plan – zamiast kombinować z zakładaniem dwóch par okularów sprawiłem sobie soczewki kontaktowe. Pamiętam, jak pomyślałem wtedy “kurde, dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłem?”. W teorii było to rozwiązanie idealne – zakładam sobie soczewki i bez najmniejszego problemu mogę założyć okulary ochronne, kask spawalniczy, czy jakiekolwiek inne ochronniki oczu, jakie tyko chcę.
I powiem szczerze, że to rozwiązanie sprawdzało się całkiem fajnie. Co prawda soczewki męczyły mnie już po kilku godzinach (a wypróbowałem chyba wszystkie dostępne na rynku), ale chociaż mogłem komfortowo pracować bez obawy o wzrok. Do czasu…
Po niemal roku spokoju znowu pojawił się silny ból oka. Trochę mnie to zaniepokoiło, bo kilka ostatnich dni spędziłem w naszej fablabowej stolarni, więc za bardzo nawet nie miałem kontaktu z żadnymi metalowymi wiórami.
Jak nie urok, to sraczka…
Ból się nasilał, więc ostatecznie znowu wylądowałem na oddziale ocznym. I co się okazało? Praca w soczewkach w zapylonym pomieszczeniu zaowocowała zapaleniem spojówki. I znowu ból, opatrunek, apteka i tydzień życia z jednym okiem…
W sumie już się do tego przyzwyczaiłem ;), więc jakoś zleciało. Bardziej dotkliwe było zalecenie okulisty, żeby przez najbliższe kilka miesięcy w ogóle nie nosić soczewek. Trochę słabo :/ Musiałem wygrzebać z szuflady okulary i po roku wolności znowu przyzwyczaić się do noszenia czegoś na nosie…
Oczywiście wraz z okularami wróciłem do swoich starych nawyków BHP.
Jak się łatwo domyślić, niedługo po tym znowu trafiłem na oddział oczny…
I w sumie spoko. Przez te kilka lat zdążyłem się już zaprzyjaźnić z personelem zielonogórskiego oddziału ocznego (pozdrowienia dla Pani Iwony!:), więc te wizyty zaczęły przypominać zwykle spotkania ze znajomymi :D
Na razie to była moja ostatnia wizyta w szpitalu. Zobaczymy, co przyniesie jutro… ;)
Życie okularnika bywa upierdliwe
Od kilku lat ląduję w szpitalu dosyć regularnie (średnio raz na rok). Prawdę mówiąc nie wiem, czy wynika to bardziej z mojej niechęci do pracy w podwójnych okularach, czy też zwyczajnie mam pecha. Niemniej w głębi serca marzyłem o tym, żeby się od tej niedogodności uwolnić, a personelowi oddziału ocznego wysyłać jedynie kartki na święta.
Niechęć do okularów potęguje we mnie moja mała nerwica natręctw. Po prostu mnie trafia, gdy zobaczę kątem oka jakiś paproch lub inne, nawet najmniejsze zanieczyszczenie, więc ze szmatką do czyszczenia okularów nie rozstaję się praktycznie na krok.
Najbardziej irytujący był dla mnie okres, w którym przez kilka lat pracowałem jako operator CNC. Podczas odmuchiwania detali z emulsji chłodzącej przez cały czas miałem zachlapane okulary. Na domiar złego emulsja chodząca jest dosyć tłusta, więc okulary musiałem co godzinę myć, bo zwykłe przetarcie tylko by rozmazało emulsję na szkłach…
Eh – to był straszny okres :P
Mam świadomość, że noszenie okularów nie jest najgorszą rzeczą, jaka może się przytrafić człowiekowi. Większość śmiertelników przechodzi nad tym do porządku dziennego i nie użala się nad swoim losem tak, jak ja ;) Ba! Znam takie osoby, które kupują sobie okulary “zerówki”, bo po prostu lepiej w nich wyglądają. A mnie zwyczajnie te szkła wkurzają i męczą na każdym kroku… :/
Dlaczego o tym piszę?
Wielkimi krokami zbliża się dzień, w którym wszystkie te moje okularowe troski pójdą w niepamięć. Na swoim prywatnym fejsie już kilkukrotnie wspominałem o tym, że bardzo bym chciał zrobić sobie zabieg laserowej korekcji wzroku. Nie są to jakieś strasznie duże pieniądze, jednak zawsze człowiek miał na głowie dziesiątki innych, bardziej przyziemnych wydatków, więc temat był wiecznie odkładany na kiedyś.
Światełko w tunelu pojawiło się dosyć niespodziewanie (jak to zwykle ze światełkami w tunelach bywa;).
Dwa miesiące temu podjąłem współpracę z centrum nowoczesnej okulistyki Voigt Medica, dzięki czemu zyskałem możliwość poddania się zabiegowi laserowej korekcji wzroku. Tylko teraz nie wiem, co mnie bardziej podnieca – fakt, że pozbędę się okularów, czy to, że ktoś będzie mi gmyrał laserem w oku :D Generalnie strasznie mnie kręcą takie zabiegi wykorzystujące nowoczesne zdobycze techniki, więc nie mogę się doczekać zarówno pozbycia się wady, jak i samego zabiegu. Z resztą – udało mi się zdobyć pozwolenie na filmowanie całego zabiegu, więc później będę mógł Wam pokazać, jak to wygląda. Trzymajcie tylko kciuki, żeby moja Justyna (mój operator filmowy) nie odwracała wzroku w najciekawszych momentach (przed chwilą oglądaliśmy filmiki z podobnych zabiegów i nie mogła na nie patrzeć;) :P
I to właśnie ta cała podnieta związana z zabiegiem skłoniła mnie do tej małej refleksji i podsumowania swoich ostatnich lat męczarni z okularami…
Relację z zabiegu będę też wrzucał na Instagrama majsterkowo, Snapchata lukaszwiecek i Fejsa majsterkowo, więc jeżeli ten temat kręci Was tak samo, jak mnie, to zachęcam do śledzenia, bo pojawi się sporo ujęć zza kulis (no chyba, że ktoś mnie przyłapie i wyrzuci;)
Zabieg będę miał w najbliższy poniedziałek, ale do Krakowa jedziemy już w niedzielę, więc jeżeli ktoś miałby ochotę się spotkać i wyskoczyć na jakiegoś burgera, to dajcie znać!
Ach! Jaram się jak odwrotnie spolaryzowany kondensator!
Do zobaczyska!
Pozdrawiam!
Łukasz
Powodzenia w trakcie i oby spełniły się Twoje nadzieje już po zabiegu :)
Właśnie najgorsze jest to, że przez jakiś czas po zabiegu widzi się dużo gorzej (a przynajmniej tak mówią w internetach), więc nie będzie takiego natychmiastowego efektu WOW. No i w sumie ma to jakiś sens – w końcu jest to operacja na oku, więc oko mówi się później zagoić (jakkolwiek by to nie brzmiało;)
Ale jaram się niesamowicie i odliczam każdą godzinę do zabiegu.
Powodzenia! Mnie także okulary męczą, ale chyba nie odważyłabym się na taki zabieg. Ale relację bardzo chętnie zobaczę :)!!
Nic strasznego się nie dzieje w czasie takiego zabiegu :) Tak w sumie, to jest to dosyć prosty i szybki zabieg. Relację wrzucę na pewno!
Na burgera? :D
Zawsze i wszędzie :D
Gdzieś czytałem, że po takim zabiegu nie można rodzić siłami natury, ale chyba Ci to nie grozi, więc dobra decyzja. Czekam na informacje o efektach. :)
Nigdy nie mów nigdy :D
Powodzenia!
Dzięki!
Nie cykasz się? (ʘ_ʘ)
Nie ma czego ;) Przecież to tylko ktoś mi będzie gmyrał laserem w oku :D
Cieszę się i trrochę zazdroszczę tych ,niecodziennych atrakcji ,a potem wspaniałego poczucia . Opowiesz ,jaki bedzie efekt po zabiegu .Bo ja, też bym zrobił sobie tak samo
Trzymam kciuki i pozdrawiam Was serdecznie
Alanda- Szczecin
Opowiem, opowiem. Sam się nie mogę doczekać efektów, więc na pewno podzielę się wrażeniami.
Pozdrawiam!
Łukasz
Nie wiem na jakiej zasadzie wykonuje się taką korekcję, ale życzę Ci żeby się udało.
Ja na razie mam zestaw 5x okulary z Lidla 2,5 z podświetleniem i z możliwością wkurzenia się podczas szlifowania, ale być może jak przetrzesz szlak to i ja zaszaleję i pójdę tą drogą.
rozen
Idę przecierać ten szlak z uśmiechem na ustach :D Kompletne zero obaw, zero strachu, zero wątpliwości. W sumie jedyne, co mi nie daje spokoju, to jak porozstawiać kamery, żeby wszystko fajnie nagrać :D
Przecież zawsze można założyć okulary ochronne na okulary korekcyjne, tylko trzeba kupić większy rozmiar, np. takie, jak na obrazku. Pozdrawiam
Pisałem o tym w tekście :)
Proponuję Ci zapoznać się z książką Isolde Schraufitetter “Jak skutecznie ćwiczyć wzrok, żeby widzieć lepiej”. Operacja laserem to zabieg nieodwracalny, a z wiekiem różne cuda dzieją się z oczami.
Pozdrawiam.
Jaką metodą się operujesz? Przeczytałeś internety o wszystkich dostępnych? Miałeś możliwość wyboru odpowiadającej Tobie? Znasz wszystkie przeciwwskazania po zabiegu, oraz jaką metodą mogą Cię później poprawiać, jeśli będzie konieczność? Znasz przeciwwskazania tej metody poprawiajacej? Jestem ciekaw na ile świadomy wybór podejmujesz, ja po przeczytaniu sporo materiału nie potrafię się zdecydować…
Miałem robiony zabieg metodą Femtolasik. W razie potrzeby mogą zrobić rekorektę do pół roku od zabiegu. Rekorekta byłaby już robiona jakąś inną metodą – jeżeli dobre zrozumiałem, to jakimś ręcznym laserem.
Prawdę mówiąc zbyt dużo się nie rozczytywałem. Dostałem propozycję skorzystania z tej metody na preferencyjnych warunkach, więc tylko o niej czytałem. Przeciwwskazania znam (zarówno te dyskwalifikujące z metody, jak i po zabiegu).
W sumie prawie odpadłem w badaniach kwalifikacyjnych, bo się okazało, że mam bardzo dużą źrenicę (za dużą, jak na tą metodę). Ale Pan Piotr (szef szefów całej kliniki;) przygotował do lasera customowy program specjalnie pod moje oczy i poszło :D
Pozdrawiam!
Łukasz
Widziałem w ofercie jakiejś firmy okulary ochronne korekcyjne. Czyli 2 w1
Przyznam się że od małego jestem na codzień z mechaniką (wiercenie, cięcie, spawanie, toczenie, frezowanie itp. ), stal drewno itd i nigdy nie miałem problemu że coś mi wpadło do oka :p Lekkie zmrużenie oczu, patrzenie pod odpowiednim kątem (czyli np nie w płaszczyźnie tarczy do cięcia ) więc tym bardziej nie wiem jak może coś wpaść (w sensie że tak często) jak się ma okulary :p
Też jestem okularnik,, okulary ochronne lubię tak samo, jednak wióra w oku jeszcze nie miałem. Masz mega pecha. Chyba że moje wióry na mnie jeszcze czekają. W każdym bądź razie dzięki za ten wpis, przypomniałeś mi że muszę bardziej uważać, bo jak widać zgodnie z prawem Murphy’ego “co się może zdarzyć zdarzy się na pewno”.