Ostatnio jadąc wkoło komina i robiąc sobie postój gdzieś w szczerym polu, doszedłem do wniosku że brakuje mi w motocyklu awaryjnych świateł. No więc sobie takie zmajstrowałem.
Potrzebne elementy:
- 2 konektory oczkowe (z otworem w które wjedzie śruba od klem akumulatora)
- 5 Końcówek typu “nasuwka”
- Przycisk bistabilny, okrągły
- 1 Bezpiecznik 15A samochodowy
- 2 Diody prostownicze 6A
- Przerywacz kierunkowskazu, z 3 nóżkami – Ja wybrałem Topran 103 131
- Pudełko na tyle głębokie, by zmieścił się przekaźnik
- kilka opasek zaciskowych (trytytek)
- 1-2m przewodu dwużyłowego
Potrzebne narzędzia:
- standardowy zestaw do rozkręcania motocykla (śrubokręty/klucze/imbusy itd.)
- multimetr
- lutownica + cyna
- nożyk
- ściągacz izolacji (bądź zabawa nożykiem)
- kombinerki
- taśma izolacyjna
- klej na gorąco (jeżeli chcemy zwiększyć wodoodporność)
W pierwszej kolejności, dobrałem się do przednich kierunkowskazów gdyż, jest do nich najłatwiejszy dostęp (przynajmniej u mnie tak jest – kierunkowskazy w zdejmowanych obudowach lusterek).
Następnym krokiem było wyciągnięcie żarówki (bądź jak w moim przypadku wypięcie kostek z żarówką), gdy miałem już swobodny dostęp do kabli kostki zasilającej sprawdziłem multimetrem który kabelek to “plus”, a który “minus”. W tym celu włożyłem w oba gniazda kostki końcówki do multimetru (jeżeli nie da się włożyć, można zawsze pomóc sobie wciskając – ale bez użycia siły – igły bądź kawałek drucika) i teraz po włączeniu kierunkowskazu (nie przejmować się szybszym cykaniem kierunkowskazu) odczytujemy bardzo skaczący pomiar. O ile sama wartość nas mało interesuje tak istotne jest to czy wynik jest dodani czy ujemny:
dodatni – plusem jest kabelek podpięty do gniazda z czerwoną końcówką multimetru
ujemny – plusem jest kabelek podpięty do gniazda z czarną końcówką multimetru
Oznaczamy sobie na kostce, bądź zapamiętujemy, bądź zapisujemy który kolor kabelka to plus. Następnie powtarzamy tą operację z drugim kierunkowskazem.
Gdy mamy już oznaczone plusy na kierunkowskazach, bierzemy sobie cały nasz przewód, obieramy końcówki z izolacji i wtykamy sobie końcówki przewodów (ta sama żyła) do obu plusów kierunkowskazów, tak by je zmostkować, lepiej się tu nie pomylić i nie dać plusa do minusa bo zrobimy zwarcie!
Następnie włączamy kierunkowskaz (którykolwiek) i cieszymy się z pierwszych “awaryjnych” w motocyklu. Mostek robimy po to by teraz obejść wokoło motocykl i sprawdzić czy palą się oba kierunkowskazy tylne (przednie też się “palą” skoro mostek zadziałał) i w teorii wskaźniki kierunkowskazów przy zegarach. Jeżeli wszystko miga (a powinno chyba że nie wiadomo jaką instalację dali nam w motocyklu) to super i możemy wyciągnąć kable z końcówek, bo przewód będzie nam zaraz potrzebny.
Kolejnym krokiem jest wybranie miejsca gdzie ukryjemy nasz układ tj. zmieści się pudełko z przerywaczem i w razie czego będzie do niego dostęp gdyby trzeba było coś wymieniać. Niezależnie czy wybierzemy pudełko wodoodporne czy nie najlepiej by miejsce nie było narażone na warunki atmosferyczne, ja schowałem je za zegarami, pod przednią owiewką, mam tam sucho i kilka innej schowanej elektroniki. Gdy miejsce mamy już wybrane, potrzebujemy przeciągnąć przewód od akumulatora do wybranego miejsca. Jeżeli przeciągamy kable w pobliżu silnika, pamiętajcie by nie stykały się z elementami silnie nagrzewającymi się, by izolacja nie stopiła się i nie doszło do zwarcia. Gdy kabel będzie już przeciągnięty od strony akumulatora ucinamy i układany pojedyncze żyły tak by ładnie wszystko się w pasowało i by nic nie ciągnęło (u mnie żyła + została skrócona, natomiast – jest dłuższy, tak by ładnie okrążyć akumulator), następnie na obrane końcówki nałożyłem konektory oczkowe, które następnie zacisnąłem i wzmocniłem lutem. Przewodów na tym etapie NIE podłączamy do akumulatora!
Nadmiar przewodu od strony ukrycia układu należy odciąć (zostawiając kawałek by łatwiej było montować wszystko).
Kolejnym etapem, jest dobranie się do wcześniej zaznaczonych kabli zasilających, jak wspominałem wcześniej, kierunkowskazy mam w obudowie lusterek, więc by być pewnym, wyciągnąłem więcej przewodu od kierunkowskazu, tak by po złożeniu wszystkiego, połączenie było suchym miejscu. Naciąłem nożykiem oplot kabli w wyznaczonym przez siebie miejscu, a następnie go zdjąłem. Następnie ostrożnie nożykiem oskrobałem izolację plusa i w tym miejscu zrobiłem połączenie (okręciłem dołożony kabel i dałem lut) następnie całość zaizolowałem taśmą izolacyjną, to samo zrobiłem z drugim kierunkowskazem. Po wszystkim w kostki włożyłem żarówki, tak jak być powinny.
Teraz czas wybrać miejsce na przycisk włączający awaryjne, ja umieściłem go obok zegarów, miałem w tym miejscu zaślepkę, którą wyciągnąłem i okazało się że przycisk pasuje idealnie. W innym wypadku należy wywiercić otwór w plastiku. Każdy przycisk czy okrągły czy w innych kształtach ma mały kołnierz który przykryje niewielkie niedoskonałości, więc nie ma co panikować w razie czego. Dla ułatwienia przed montażem przycisku w miejscu dolutowujemy do jego nóżek (powinny być tylko 2) przewód po żyle na nóżkę. Następnie przeciągamy przewód w okolice przyszłego “sterownika” awaryjnych, a sam przycisk montujemy w wyznaczonym miejscu.
Gdy całe okablowanie mamy już gotowe i spotyka się ono w miejscu gdzie chcemy umieścić nasz “sterownik” bierzemy wcześniej przygotowane pudełko i nawiercamy w nim małe otwory, na tyle małe by zmieściły się w nie wszystkie kable jakie mamy (oczywiście nie wszystkie muszą koniecznie być w jednym otworze – sam nawierciłem ich 4 – na przewody z akumulatora, przycisku, prawego, lewego kierunku), a następnie przez powstałe otwory przeciągamy przewody. Teraz pozostaje pobierać z izolacji wszystkie końcówki kabli i podłączyć wszystko wedle schematu:
W miejscu żółtych kropek zacisnąłem końcówki typu “wsuwka”, które następnie wzmocniłem lutem. Ma to na celu ułatwienie ewentualnej późniejszej wymiany elementów: bezpiecznika i przerywacza (po potrafi się popsuć skubany po jakimś czasie). W przypadku przerywacza który wybrałem, nóżki opisane są jako 49, 31, 49a, w tym wypadku do 49 należy przyłożyć 12V (IN), 31 to masa (GND), a 49a to wyjście przerywanego zasilania (OUT).
Jeżeli chodzi o diody to należy je podłączyć w ten sposób by szary pasek przy nóżce był od strony kierunkowskazów. Dioda dzięki swojej budowie w tym wypadku działa jak zawór który puszcza prąd tylko w jedną stronę, a więc zapobiega włączania się awaryjnych przy każdym włączeniu kierunkowskazu – tak jak to zrobiliśmy na początku.
Jeżeli wszystko zrobiliśmy poprawnie, to teraz podłączamy cały układ do akumulatora, dokręcając konektory do akumulatora. Teraz gdy naciśniemy nasz przycisk od awaryjnych, te powinny zacząć migać, a przerywacz powinien cykać co chwile.
Po wyłączeniu awaryjnych sprawdźmy jeszcze czy kierunki działają tak jak powinny. Jeżeli coś jest nie tak trzeba odłączyć zasilanie od akumulatora, a potem po kolei analizować kroki czy coś nie zrobiło się źle. Jeżeli jednak wszystko działa jak trzeba przerywacz, bezpiecznik i diody układamy (upychamy) w pudełku, te następnie umieszczamy na wyznaczonym mu miejscu i mocujemy.
Teraz pozostaje skręcić motocykl do kupy i gotowe.
Pomysł zastosowania świateł awaryjnych w skuterze czy motocyklu – dla mnie “bomba” , instalacja wykonana wręcz wzorcowo – z zastosowaniem konektorów, trytek, termokurczy,etc. Nie wiem tylko co Cię podkusiło żeby dawać drugi przerywacz, przecież mając fabryczną instalację kierunkowskazów wystarczyło by wpiąć zaciski włącznika świateł awaryjnych pomiędzy istniejący przerywacz a przełącznik kierunków, do tego dwie diody i praktycznie światła awaryjne gotowe. A tak niepotrzebnie wydałeś kasę, no ale z drugiej strony” kto bogatemu zabroni”
Tak, jak najbardziej się da.
Aczkolwiek problem polega na tym, że zasilanie do przerywacza dochodzi dopiero po przekręceniu kluczyka, a głównym i najważniejszym założeniem było by awaryjne działały niezależnie czy kluczyk jest czy nie.
Bo zostawienie kluczyka nie pozwoli nam na odejście od motocykla (kto by ryzykował)
No i cała różnica cenowa pomiędzy wpięciem się w gotową instalację a zrobienie niezależnej rozbija się jedynie na koszcie przerywacza który kosztował mnie 10zł
Bez urazy, nie chodziło mi o to aby Ci wytykać błędy, tylko zwrócić Twoją uwagę że można to zrobić znacznie prościej. Fakt może i przerywacz jest tani, tylko po co dublować instalację? Światła awaryjne mają się załączać niezależnie od położenia stacyjki – nic prostszego, wystarczy zastosować dwu sekcyjny włącznik, jedna z sekcji podaje napięcie na przerywacz bezpośrednio z akumulatora. Odnoszę wrażenie że do końca tego projektu nie przemyślałeś. No cóż zrobiłeś to po swojemu, to Twój skuter i możesz z nim robić co Ci się tylko podoba. Światła awaryjne działają, i to jest chyba najważniejsze…
Nie rozumiem też, po co takie kombinowanie z szukaniem sygnału kierunkowskazów. Każdy, kto grzebał w instalacjach wie, że do kierunkowskazów dochodzi plus i minus, czyli masa. I masa w obu będzie miała ten sam kolor. Z reguły w skuterach jest to kolor zielony. I minus/masa załatwione. Później wystarczy spojrzeć na kolory dwóch pozostałych przewodów, z reguły błękitny i pomarańczowy. I gdziekolwiek się w nie wpiąć, to sygnał zostanie podany. A jest dostępny w wiązce idącej do tyłu, w wiązce idącej z przełącznika na kierownicy, z przodu pojazdu, w zależności od tego, gdzie są kierunkowskazy. Do tego wystarczy przełącznik dwusekcyjny, dwie diody i bezpiecznik. Tak swoją drogą możliwość uruchamianie jakiegokolwiek obwodu w skuterze/motocyklu bez udziału kluczyka, to trochę absurd, bo wyłączniki są dostępne dla postronnych i każdy mógłby coś włączyć.
Można też wykorzystać sam wyłącznik dwusekcyjny i zrobić awaryjne bez użycia diod.
Witam. Jaki włącznik świateł awaryjnyvh zastosowałeś? Motocykl honda st 1100?
Montowałem bez wiary w sukces, ale spróbowałem i wszystko działa jak należy. Już bardziej prostego schematu chyba nie da się wymyślić. Teraz zostało tylko poukrywać elementy, bo robiłem to “na skróty”, aby szybciej. Najważniejsze, że działają po wyłączeniu zapłonu. Zastosowałem w Hondzie CBR1100. Dzięki