UTO – MIEJSKI BIEGACZ

UTO – MIEJSKI BIEGACZ

  • Witam

Tym razem chciałbym wam przedstawić relację z remontu i modernizacji Rollpeta, można też spotkać nazwę Ginger lub Shoxer, różni producenci, różnie je nazywają – choć wyglądają one identycznie… Skąd w ogóle pomysł posiadania takiego pojazdu. Otóż wypoczywając w zeszłoroczne wakacje z rodziną nad polskim morzem, często wieczorami wypożyczaliśmy takie pojazdy i odbywaliśmy nimi przejażdżki promenadą wzdłuż morza. To wtedy właśnie zapragnąłem stać się posiadaczem takiego trójkołowca, szczerze powiedziawszy pomysł był taki aby po powrocie do domu wykonać sobie samodzielnie podobny pojazd.

Już miałem prawie wszystko obmyślane, gdy podczas rozmowy z właścicielem wypożyczalni, okazało się że po sezonie zwija interes, i będzie wyprzedawał sprzęt. Szybko się z nim dogadałem co do ceny i półtorej miesiąca później byłem posiadaczem pojazdu. Kwota jaką zapłaciłem to 700zł, zważywszy na fakt że cena nowego oscyluje w granicach 4500zł, to była niebywała okazja. Oczywiście za kwotę jaką zapłaciłem nie spodziewałem się dobrego stanu technicznego, ale najbardziej zależało mi na ramie i kołach.

Ogólnie rollpet był sprawny technicznie choć mocno wyeksploatowany, jednym słowem wymagał dopieszczenia. Niestety, wykonałem szczegółowe oględziny wszystkich elementów i okazało się że samo dopieszczenie nie wystarczy, jednym słowem postanowiłem wykonać remont kapitalny.Od samego początku założyłem sobie aby z całkowitym kosztem zmieścić się w kwocie 2000zł. Czy mi się to udało, raczej nie bo im bardziej brnąłem w remont to koszty rosły.

Na samym początku rozebrałem go na tzw. czynniki pierwsze, sporządzając listę niezbędnych napraw. Oprócz samej naprawy postanowiłem poprawić jego wygląd wizualny, zachowując jednocześnie jego funkcjonalność.

Aby zaoszczędzić trochę grosza, w miarę możliwości malowanie kół i elementów z PCV wykonałem we własnym zakresie.

Najwięcej kłopotu sprawiło mi usunięcie starego lakieru z osłony akumulatora i przedniego błotnika. Ze względu na materiał z jakiego zostały wykonane nie mogłem zastosować żadnych środków chemicznych do usuwania powłok lakierniczych. Z pomocą przyszła opalarka przy pomocy której podgrzewałem delikatnie stary lakier a następnie usuwałem go przy pomocy szpachelki.

Rama po poprawieniu spawów, wraz z kierownicą i przednim widelcem zostały oddane do piaskowania i malowania proszkowego.

Po odebraniu części z malarni przystąpiłem do składania pojazdu, przy tej okazji zostały wymienione łożyska w główce ramy oraz wszystkie śruby na nowe.

Aby dodać mu nieco charakteru, wymieniając ogumienie postanowiłem zastosować opony terenowe tzw. kostkę, fabryczne opony za bardzo nie pasowały mi do mojej wizji.

Przed ostatecznym montażem kół, zostały w nich wymienione łożyska.

Po zamontowaniu kierownicy wymieniłem na niej manetkę przyspieszenia, stara była już trochę wysłużona, a nowa nadała całemu pojazdowi nowoczesnego designu, oprócz wskaźnika stanu baterii posiada dodatkowo prędkościomierz oraz licznik przebytego dystansu.

Podest był dość mocno zniszczony, posiadał liczne pęknięcia i przetarcia, więc zapadła szybka decyzja o zakupie nowego. Ze starego podestu udało się tylko uratować gumowe dywaniki, które po dokładnym oczyszczeniu tworzą doskonałe połączenie z nowym podestem.

Pozostała jeszcze do wykonania nowa instalacja elektryczna, tym bardziej że postanowiłem w pełni wykorzystać możliwości posiadanego kontrolera: przełącznik mocy, wsteczny bieg i blokowanie silnika. W fabrycznych pojazdach te funkcje zazwyczaj nie są w ogóle wykorzystywane.

Dodatkowo postanowiłem wyposażyć go w kierunkowskazy ,światło stop, światła awaryjne a nawet przyłącze do ładowania smartfona.

Problem polegał na tym że za bardzo nie miałem gdzie upchnąć sterowania, oryginalny pojemnik na kontroler okazał się zbyt mały. Już miałem stworzyć coś w rodzaju małej skrzynki, gdy z pomocą przyszedł Pan Google, wybór padł na kuferek bagażnikowy do dziecinnego roweru o poj. 5l.

Kuferek został zamocowany w miejscu starego pojemnika na kontroler, w środku było na tyle dużo miejsca że bez problemu mogłem w nim umieścić wszystkie sterownik i schować nadmiar przewodów.

Omówienia wymaga jeszcze tylna lampa. Niestety nigdzie nie mogłem kupić takiej jaka by mi odpowiadała, w końcu zakupiłem taką oto lampę zespoloną na tradycyjne żarówki.

Lampa została zmodernizowana, tzn. żarówki zostały zastąpione diodami LED oraz dorobiony odpowiedni uchwyt.

Co do akumulatorów to stare do niczego już się nie nadawały, poza tym ich pojemność 12Ah to trochę za mało na silnik 500W. Dlatego konieczny był zakup nowych akumulatorów.

Początkowo miały to być cztery połączone szeregowo akumulatory żelowe. Sporo czasu zajęło mi znalezienie takich które miały by przynajmniej pojemność 20Ah no i odpowiednie gabaryty, tzn. aby zmieściły się swobodnie w miejscu przeznaczonym do ich zamontowania. Niestety ich łączna cena była dość wysoka, a jak ogólnie wiadomo akumulatory żelowe nie są zbyt trwałe, są ciężkie i wymagają specjalnych prostowników do ładowania, więc trzeba jeszcze doliczyć cenę 48V stacji ładującej.

Postanowiłem jeszcze poczytać trochę o zasilaniu rowerów elektrycznych, okazało się że najlepszym rozwiązaniem był by tu pakiet akumulatorków litowych. Cena takiego pakietu też nie jest niska, ale po przeliczeniu kosztów, cena akumulatorków + moduł BMS + ładowarka, taśma do zgrzewania i holdery – to koszt takiej baterii jest niewiele wyższy niż zakup akumulatorów żelowych, oczywiście pod warunkiem że wykona się go we własnym zakresie.

Drążyłem dalej temat, po obejrzeniu kilku filmików o budowie pojazdów elektrycznych, w jednym z nich natknąłem się na informacje o producencie akumulatorów przeznaczonych do pojazdów elektrycznych. Po przejrzeniu oferty, okazało się że koszt gotowego akumulatora jest o 600 złotych większy od wykonania go samodzielnie. Wybór był oczywisty, zgrzanie własnego pakietu + solidna 3A ładowarka, wszystkie komponenty do budowy zamówiłem u Chińczyka, trochę trzeba poczekać na przesyłkę ale znacznie obniża to koszty. Jedynie ogniwa kupiłem u lokalnego dostawcy, wybór padł na ogniwa 18650 Sanyo NCR, zgrzane w pakiet 13p10s co dało pakiet 48v 34Ah, na takim akumulatorze przy 500W silniku można już uzyskać bardzo przyzwoity zasięg.

Całkowity koszt budowy akumulatora wyniósł mnie 960zł. Można powiedzieć to dużo, ale taniej raczej się nie da tego zrobić. Ogólnie rzecz biorąc, w pojazdach elektrycznych niemal 2/3 kosztów, to cena samych akumulatorów.

Gdy Rollpet był już praktycznie ukończony przyszło mi go głowy że warto by było wyposażyć go w jakiś wyłącznik odcinający prąd, który unieruchamiał by cały pojazd w czasie postoju. Zastosowałem radiowy moduł ON/OFF, który wysterowuje 30A przekaźnik, mający za zadanie odcięcie zasilania silnika i kontrolera, w tym czasie możliwe jest tylko ładowanie akumulatora. Z czasem dołożyłem jeszcze kontrakton na przednim kole, całość połączyłem z małą 106 dB syreną.

Po wzbudzeniu alarmu oprócz syreny, uruchamiają są światła awaryjne, i w ten sposób powstał prosty system odstraszania potencjalnych amatorów cudzej własności. Układ w żaden sposób nie chroni od kradzieży, ale jest w stanie narobić hałasu i zwrócić uwagę innych, co często skutkuje spłoszeniem potencjalnego złodzieja.

Czas na podsumowanie kosztów:

– pojazd 700

– ogumienie 250

– łożyska 25

– podest 250

– manetka 100

– osprzęt elektryczny 120

– kuferek 35

– lakiernia 150

– akumulator 960

– lampa tył 40

– inne 100

Jak łatwo policzyć wydałem prawie 2800 zł, czyli nie było szans abym zmieścił się w zaplanowanym budżecie. Okazuje się że najdroższy był akumulator, a jest to element na którym raczej nie warto oszczędzać. Dobrze dobrany akumulator przy prawidłowej obsłudze i konserwacji może posłużyć nawet kilka sezonów.

Od około miesiąca, pojazd użytkuję na co dzień jako transport do pracy, zgodnie z obowiązującymi przepisami,( a raczej ich brakiem ) powinienem korzystać z jezdni lub chodnika. Póki co traktuję go jak rower elektryczny i korzystam ze ścieżek rowerowych, na razie nie miałem z tego powodu żadnych problemów.

Pojazd sprawuje się bardzo dobrze, trasę o długości 10,5km pokonuje normalnie w około 26 minut, a czasami nawet szybciej wszystko jest uzależnione od sygnalizacji ulicznych, a mam ich po drodze aż 10. Przy masie własnej 56kg + moje 98kg utrzymuje bez problemu prędkość 30-33km/h.

Teoretycznie pojemność baterii, skromnie licząc powinna wystarczyć na na jakieś 3godziny pracy, co z kolei daje przy średniej prędkości 32km/h dystans około 96km. Oczywiście wszystko w teorii, bo na wynik osiągów ma wpływ wiele czynników: grunt po jakim się porusza pojazd, wzniesienia, masa jadącego a nawet pogoda – na mokrej nawierzchni zmniejsza się przyczepność, zwłaszcza podczas ruszania, a nawet stan akumulatora. Póki co najdłuższy dystans jaki jednorazowo pokonałem to 28 km. więc na razie niewiele mogę powiedzieć jak sprawuje się na większym dystansie.

 Chciałbym jeszcze  pokazać różnicę pomiędzy moim pojazdem a urządzeniem fabrycznym…

                                                                                      VS

Zapraszam do komentowania,

Ocena: 5/5 (głosów: 2)

Podobne posty

6 komentarzy do “UTO – MIEJSKI BIEGACZ

Odpowiedz

anuluj

Masz uwagi?