„ORZESZEK „ – OCALONY OD ZAPOMNIENIA

„ORZESZEK „ – OCALONY OD ZAPOMNIENIA

W latach 70 ubiegłego wieku był czymś normalnym i jak na owe czasy dość nowoczesny, w połowie lat 80 był już synonimem “wieśniactwa” i “obciachu” – dlatego podzielił los podobnych sprzętów z tamtej epoki zalegając gdzieś na strychach i w piwnicach, obecnie święci swój wielki „comeback” i stał się obiektem pożądania entuzjastów motoryzacji i zbieraczy pamiątek PRL. Mowa oczywiście o kasku motocyklowym produkowanym w latach `60 ubiegłego stulecia –od swego kształtu, popularnie nazywanym „orzeszkiem”

Będąc ostatnio na „pchlim targu” wpadł mi w oko stary kask motocyklowy, od razu pomyślałem sobie że muszę go mieć. Udało się wynegocjować przyzwoitą cenę, i w ten sposób stałem się jego nowym właścicielem. Tak to już ze mną jest, że jak spodoba mi się jakiś przedmiot z historią, który dodatkowo kojarzy mi się choć trochę z dzieciństwem to nie ma możliwości abym odpuścił. Gdy go ujrzałem, to od razu sobie pomyślałem że fajnie by było go odnowić. Oczywiście najtrudniej było przekonać do tego pomysłu moją drugą połowę, „cuda się zdarzają” – chwała Jej za wyrozumiałość!

Choć skorupa kasku wyglądała dość przyzwoicie, to samo wnętrze było w bardzo słabej kondycji – przetłuszczenia, przesuszona skóra, sparciałe szwy i rdza. W latach swojej świetności musiał być bardzo intensywnie użytkowany, a później pewnie przeleżał gdzieś w piwnicy wiele czasu. Lecz to jednak ani trochę mnie nie zniechęciło, wręcz przeciwnie uznałem, że jest to wyzwanie z którym powinienem się zmierzyć.

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było  rozebranie kasku na tzw. „czynniki pierwsze”, od razu w oczy rzucił się fakt, że hełm był już przez kogoś przemalowany na kolor biały.

Po usunięciu zardzewiałych nap z pilotki , parokrotnie wtarłem w nią oliwkę dla dzieci a następnie masowałem skórę tak aby nabrała dawnej elastyczności. Gdy skóra była już odpowiednio miękka dokonałem jej oględzin – uszkodzone szwy zostały na nowo przeszyte, a miejsca w których znajdowały się napy zostały podklejone od spodu kawałkami skóry.

Znacznie więcej uwagi wymagały paski, zostały one na całej długości podklejone skórą i przeszyte . Wszystkie metalowe elementy (sprzączki itp.) przed ponownym zamocowaniem zostały dokładnie oczyszczone i odrdzewione.

Gdy już się z tym uporałem przystąpiłem do naprawy ubytków skóry , otarć i spękań. I tu bardzo mi się przydał zestaw do regeneracji skóry, który to zakupiłem jakiś czas temu, gdy zajmowałem się odświeżeniem kierownicy w moim aucie.

 Z otarciami nie było większego problemu wystarczyło je dokładnie przeszlifować papierem ściernym, natomiast do uzupełnienia spękań użyłem specjalnej szpachli akrylowej przeznaczonej do tego typu napraw. Po wyschnięciu malowanie wilbrą do skór na czarno ( oryginalnie skóra była ciemno brązowa ) Po tych zabiegach skóra nabiera świeżości i wygląda prawie jak nowa.

Teraz już można było spokojnie ponabijać nowe napy

Kolejnym krokiem było wykonanie podszewki pilotki, długo sprawdzałem różne materiały, aż wreszcie wpadł mi w ręce kawałek tkaniny która w 100% spełniała moje oczekiwania. Tak naprawdę to nie wiem co to za tkanina,  trochę przypomina skórę ekologiczną, po przecięciu nie strzępi się,  jest miła i miękka w dotyku – trochę przypomina welur? Na tym etapie prac bardzo pomocna była stara podszewka, posłużyła do odrysowania, jako szablon.

Po docięciu tkanina została wklejona do środka pilotki, a następnie jej krawędzie przeszyłem tak jak to miało miejsce w oryginale.

Niezbędny był jeszcze jeden element, fachowo nazywany „fasunkiem”. który zapewnia  optymalne przyleganie hełmu do głowy.

Początkowo chciałem wykorzystać gotowy element pochodzący z hełmu będącego na wyposażeniu Polskiej Armii – niestety sposób mocowania bardzo się różnił w obu hełmach, poza tym nie mogłem znaleźć odpowiedniego rozmiaru. Nie pozostało mi nic innego jak wykonać element samodzielnie. Nowy fasunek wykonałem z kawałka skóry świńskiej gr.1mm , i tu ponownie za szablon posłużył mi oryginalny fasunek z kasku.

Po wycięciu i wybiciu otworów, elementy zostały ze sobą zeszyte, a na końcu każdego  paska  zakute oczko kaletnicze.

Mając już wszystkie elementy wypełnienia hełmu przystąpiłem do zaszycia ich w jedną całość

Następnie od góry doszyłem jeszcze oryginalne parciane taśmy amortyzujące uderzenia. Taśmy przed wszyciem zostały w miarę możliwości wyprane, tak aby nie zniszczyć naszytej na jednym z nich oryginalnej metki identyfikacyjnej producenta.

W tym momencie pozostało mi już tylko zająć się skorupą hełmu. Najpierw całość została dokładnie przeszlifowana,naprawione wszystkie ubytki i pomalowane lakierem podkładowym. Po bokach z oby stron wywierciłem otworki doprowadzające powietrze do wnętrza hełmu.

Wahałem się trochę nad kolorem – czy ma to być PRL-owski biały, czy czarny. Wybrałem jednak czarny. Aby dodać mu trochę “charakteru” użyłem lakieru strukturalnego do PCV, jako wykończenia użyłem lakieru bezbarwnego MAT.

Po całkowitym wyschnięciu pozostało już tylko połączyć obie części w całość, i tu ciekawostka obie części oryginalnie były ze sobą zeszyte mocnym sznurkiem, po to są te otwory w skorupie. Do zeszycia użyłem szydła i mocnej nylonowej linki (do naprawy sieci rybackich.)

Na samym końcu wystarczy już tylko wywinąć i przykleić skórę maskującą połączenie obu części.

Renowację kasku uważam za zakończoną, pozostaje jeszcze wyregulować paski i fasunek, dołożyć gogle i można ruszać w drogę. Będzie idealnym dodatkiem do remontowanej obecnie „SHL”

Ciekawostką jest fakt że, zgodnie z informacją na metce hełm został wyprodukowany w 1967r. a obowiązek używania kasków został wprowadzony dopiero 20 lipca 1968 r.  Niemniej jednak w starych przepisach znalazłem wzmiankę o obowiązku używania hełmów poza granicami administracyjnymi miast i osiedli obowiązującą od 1961r. – więc może ktoś go użytkował jeszcze przed 1968r.?

 

 

Ocena: 4.71/5 (głosów: 14)

Podobne posty

11 komentarzy do “„ORZESZEK „ – OCALONY OD ZAPOMNIENIA

    • Dokładnie tak jak piszesz, dostał nowe “lepsze” życie :)… Biorąc się za remont nie miałem na myśli restauracji tylko jego odnowienie. Przystosowanie do czasów współczesnych zachowując jednocześnie jego wygląd.

      Odpowiedz
  • ” w połowie lat 80 był już synonimem „wieśniactwa” i „obciachu”…” Przypomniał mi się zabawny epizod, kiedy jako dzieciak, jeździłem z kolegą na ryby do jednej z wiosek położonej przy granicznej rzece Bug. Pewnego poranka idziemy nad rzekę, a tu ulicą zasuwa miejscowy na motocyklu WSK, na zbiorniku paliwa leży bańka z mlekiem, a na głowie ma założony taki kask ( my go nazywaliśmy żołędziem ) tyle, że skórą do przodu, czyli na twarzy, a w niej wycięte dwa otwory na oczy – kolega mówi do mnie, patrz kuźwa Mad Max – był wtedy bardzo popularnym filmem na video.
    PS.
    Ładnie go odnowiłeś – szacun :)

    Odpowiedz
    • Dziękuję, jeszcze takie pytanie mam, czym pan mył skórę czy tam odświeżał, bo słyszałem że myć nie wolno bo woda negatywnie wpływa na skórę i zgłupiałem przemyłem tylko powierzchownie

      Odpowiedz
      • Jedyne co można zrobić to przetrzeć skórę acetonem i zostawić do wyschnięcia, po tym zabiegu jeżeli ma być malowana, to można ją przetrzeć drobnym papierem ściernym.

        Odpowiedz

Odpowiedz

anuluj

Masz uwagi?