Pomocnik kuchenny wykonany z taboretu BEKVÄM

Pomocnik kuchenny wykonany z taboretu BEKVÄM

Wszystkie dzieci osiągają w pewnym momencie wiek kiedy chcą więcej niż mogą (hmm, w zasadzie to chyba cały czas tak mają) i wtedy warto im pomóc w spełnianiu swoich pragnień. Warto pomóc im w rozwijaniu się i poznawaniu świata.
Jedną z takich rzeczy jest pomoc w kuchni. Zaangażowanie dziecka w zadania kuchenne daje frajdę wszystkim. No może poza tym kto będzie później sprzątał

W związku z powyższym jakiś czas temu mój kolega poprosił mnie o wykonanie pomocnika kuchennego w formie podwyższenia dla dziecka. Mebel taki pozwoliłby brzdącowi bezpiecznie sięgać blatu oraz móc pracować przy nim a jednocześnie nie podzielić losu Ikara.

Zacznijmy więc od projektu. Powinien to być taboret, po którym można łatwo się wspiąć oraz można na nim stanąć. Powinien również oferować jakąś barierkę w przypadku kiedy dziecko zapomni się, że jest na podwyższeniu i zechce biegać wzdłuż blatu. Internet po wpisaniu kitchen helper podsuwa mnóstwo inspiracji, z których wynika, że bardzo łatwo wykonać taki mebelek używając taboretu BEKVÄM jako podstawy. Zacznijmy więc od wizyty w popularnym szwedzkim sklepie z meblami a później spróbujmy coś narysować.

Jak widać na załączonym obrazku konstrukcja nie będzie zbyt wyszukana. Siedzisko taboretu ma wymiary 24 cm x 36 cm. Takie też wymiary będzie miała nadstawka. Wysokość taboretu to 50 cm, dodajmy zatem 35 cm tak by mebel idealnie pod blat kuchenny (dzisiejsze blaty mają zazwyczaj wysokość 90 cm). Konstrukcja będzie wykonana z elementów o grubości 2 cm i szerokości 4 cm dodatkowym elementem będzie drewniany wałek o średnicy 2 cm.

Do wykonania nadstawki wybrałem drewno olchowe więc po zaopatrzeniu się w nie w stolarni czas zabrać się do pracy. Będzie to klimat IKEA, pomimo tego nie porzucam swojej pasji jaką jest praca bez prądu. Zaczynam więc od rozcięcia większych elementów – leciwa piła płatnica Disston sprawuje się doskonale, lepiej niż większość młodzieniaszków. Później struganie płaszczyzn – zestaw niewiele młodszych strugów płaszczyznowych Record oraz Stanley, trasowanie (znacznik Veritas oraz własnoręcznie wykonany rysak) końcowych wymiarów i dalsze struganie. Poniżej kilka fotek z postępu prac.

Sprawdźmy co mamy do tej pory: (Zdjęcia powyżej pokazują sposób przygotowania nóg. Pozostałe elementy wykonałem w dokładnie taki sam sposób):

  • 4 nogi o wymiarach 4 cm x 2 cm x 35 cm;
  • 4 krótkie poprzeczki o wymiarach 4 cm x 2 cm x 20 cm;
  • 2 długie poprzeczki o wymiarach 4 cm x 2 cm x 32 cm;

Wnikliwy czytelnik dostrzeże, że łączna szerokość dwóch nóg (2 x 4 cm) oraz długość krótkiej poprzeczki (20 cm) to ciut więcej niż jeden z wymiarów siedziska taboretu (24 cm). Gdzie więc jest błąd? Nigdzie! Pomimo tego, że mebelek będzie do samodzielnego montażu (a co, taka zabawa!) to jego boczne panele będą przygotowane w całości. To zaś oznacza, że mamy okazję potrenować dłutowanie i wykonać klasyczne połączenie stolarskie (8 razy) – czop prosty w wersji nieprzelotowej. Gniazda dłutowałem dłutami Narex (kiedyś dorobię się lepszych) stukając w nie japońskim metalowym młotkiem. Wycinanie czopów to praca piłą Kirchen oraz wyżłabiakiem Lie Nielsen No. 1-71 (zapomniałem to udokumentować).Gniazda mają wymiary 1 cm x 3 cm oraz głębokość 2 cm. Te dwa chowające się centymetry z każdej strony sprawiają, że teraz wszystko do siebie pasuje a wymiary się zgadzają.

No dobrze połowa pracy za nami. Po złamaniu krawędzi wszystkich elementów gładzikiem Juuma oraz ich sklejeniu otrzymujemy gotowe dwa panele boczne.

Teraz czas na odrobinę majsterkowania i przygotowanie paneli do samodzielnego złożenia. Panele boczne będę skręcane z dłuższymi poprzeczkami a całość przymocowana do siedziska. W tym celu nawierciłem otwory na kołki które pomogą w pozycjonowaniu elementów. Żeby otwory pasowały do siebie pomagałem sobie małymi znacznikami. Do utrzymania całość przydadzą się konfirmaty, dla których otwory wierciłem dedykowanym do tego wiertłem. To jest jednocześnie ten moment, w którym przeprosiłem się z prądem i używałem wiertarki.

I wtedy! Kiedy koniec prac już za zakrętem a pasmo sukcesów niezakłócone niczym, nagle wyskoczył mi… Znacie powiedzenie dwa razy mierz, raz tnij? Otóż wymyśliłem sobie, że wałek (odsyłam do projektu) z przodu będzie osadzony w zagłębieniach. Kiedy już je wywierciłem uzmysłowiłem sobie, że zmierzyłem tylko raz. Czekało mnie zaklejanie dziur oraz porzucenie koncepcji osadzenia wałka w zagłębieniach. Wyglądanie nieźle choć niesmak pozostał a mój wewnętrzny purysta pozostaje niezadowolony.

No właśnie. Nie wspomniałem o tym jednym kawałku drewna. Wałek jest, rzecz jasna, tej samej długości co dłuższe poprzeczki – 32 cm. Nie, nie toczyłem go samemu  Kupiłem kawałek i uciąłem na długość.

To wszystko! Końcowy efekt prezentuje się…

No dobra. Żartowałem. Końcowy efekt (z nadającymi mu sznyt zaślepkami na konfirmaty) prezentuje się następująco:

Jak Wam się podoba? Dla mnie w dużej mierze to była fajna zabawa ponieważ na co dzień (w tym moim hobby) wolę tradycyjne stolarstwo bez użycia kołków czy typowych dla dnia dzisiejszego połączeń meblowych.

facebook.com/MossyWoodShop

Ocena: 4.86/5 (głosów: 7)

Podobne posty

8 komentarzy do “Pomocnik kuchenny wykonany z taboretu BEKVÄM

Odpowiedz

anuluj

Masz uwagi?